Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Książę zaś Bolko Świdnicki pozostawał w ścisłych stosunkach z Kazimierzem Wielkim; teraz tedy, w obec tych zamiarów Karola, a po świeżych kłopotach o Mieliczę, tem bardziej obaj czuwali, żeby Ślązk do reszty nie odpadł od wpływu polskiego. Książę Bolko Świdnicki W roku 1345 wyprawił się margrabia Karol na pomoc Krzyżakom przeciw Litwie; kiedy wracał przez Polskę, kazał go Kazimierz przytrzymać w Kaliszu, ale Karol zdołał umknąć. Rozpoczęła się wojna: król polski wyruszył na Ślązk i zdobył Ceniawę, której gród spalił. Ojciec Karola, król Jan, bawił wtenczas nad Renem; prędko zjechał do Wrocławia, nabrał tu, jak zwykle, pieniędzy, i zebrał wojsko, z którem ruszył - nie na Polskę, ale na księcia Bolka Świdnickiego. W Kwietniu 1345 oblężono Świdnicę tak, że dostęp był niemożebny, ale książę zaopatrzony był dobrze w amunicyą przez króla polskiego, załoga zaś taki dzielny stawiła opór, że Jan ze wstydem musiał się cofnąć, a pokój zawierając, uznał niepodległość Bolka. Następnego roku umarł król Jan, a margrabia morawski i pan Ślązka, syn jego Karol, został królem czeskim, a potem także królem niemieckim ze zwykłym tytułem cesarza rzymskiego. Tegoż roku 1346 umarł Henryk jaworzyński, a księstwo jego przypadło Bolkowi Świdnickiemu. Bolko stał się przez to najpotężniejszym księciem na Ślązku; panowanie jego rozciągało się od Strzygłowa aż do gór Olbrzymich na czeskiej granicy i od Bolesławia aż do ostatnich stoków gór zwanych Sowiemi. Kazimierz Wielki zaczął go znowu namawiać do wojny z Karolem i rzeczywiście ruszył się Bolko, a polskie wojsko wkroczyło na Ślązk; przez półtora roku trwała ruchawka, która żadnych nie przyniosła zdobyczy, ale wielką, bardzo wielką korzyść Kazimierzowi Wielkiemu. Oto w roku 1348 zażądał Karol pokoju; zjechali się obaj królowie i książę Bolko w Namysłowie, a za to, że Kazimierz obiecał pozostawić Karola w spokoju na Ślązku, przyrzekał Karol zerwać przymierze z Krzyżakami i nigdy im nie pomagać, nadto zawarł z Polską przymierze przeciw Brandenburgii. W ten sposób mądrą polityką pozbył się Kazimierz nieprzyjaźni potężnej dynastyi Luksemburskiej, a Zakonowi krzyżackiemu odjął głównego protektora. Bolko Świdnicki, wciągnięty do tego pokoju przez Kazimierza, miał też zapewniony spokój, nic nie utracił i hołdu Karolowi także nie złożył. Król Karol jednakże był tęgim politykiem; właśnie owdowiał, a widząc, że wojną na Ślązku nie wskóra, - oświadczył się o rękę siostrzenicy i jedynej dziedziczki księcia Bolka. Jak tu nie przyjąć takiego zalotnika do panny? Króla rzymskiego, króla czeskiego, księcia luksemburskiego, margrabiego morawskiego i pana Ślązka w jednej osobie! Trzynaście lat miała dopiero księżniczka Anna, ale drugi raz taki los jej się nie zdarzy! Wyprawiono więc wesele w Maju 1353, w kwartał zaledwie po pogrzebie pierwszej żony Karola. A kiedy w Lipcu tegoż roku księżniczka Anna odbyła w Pradze koronacyę, książę Bolko, (który sam nigdy dzieci nie miał, chociaż żonaty) dumny z korony w swoim rodzie, pogodził się do reszty z Karolem i odtąd niczego przeciw mężowi swej siostrzenicy nie przedsiębrał. W ten sposób król Karol, choć przegrał sprawą na wojnie, wygrał ją na ślubnym kobiercu, a król Kazimierz - musiał na wesele winszować. Książę świdnicki miał szalone szczęście; kupnami, działami i w różne sposoby powiększał swoje posiadłości; wkrótce prawie pół Ślązka do niego należało; co więcej, kupił Łużyce Dolne i przez to jeszcze raz podwoił swoje panowanie. Król czeski nietylko temu przeszkadzał, ale owszem pomagał, boć przecież teraz on sam był dziedzicem Bolka. Wkrótce w roku 1368 umarł Bolko i reszta Ślązka przeszła też do korony czeskiej. Skoro tylko Karol zapewnił się przez swoje małżeństwo, że będzie panem całego Ślązka, zaraz rozpoczął starania, żeby dyecezyą wrocławską przyłączyć do metropolii praskiej. Kazimierz Wielki pilnował jednak tej sprawy na dworze papiezkim, gdzie osobnego nawet w tym celu trzymał agenta; ażeby zaś utwierdzić polskie stronnictwo w kapitule wrocławskiej, zjechał w roku 1351 do Wrocławia i wziął ze sobą arcybiskupa gnieźnieńskiego. Wtenczas wybrano dziekanem katedralnym wrocławskim Jana Starzyka, kanclerza króla Kazimierza; ten oczywiście stanął po stronie polskiej i sam nawet pojechał do Rzymu, żeby poprzeć sprawę metropolii gnieźnieńskiej, prastarej matki polskich biskupstw. Gdyby zaś dwór papiezki skłaniał się do życzeń króla Karola, natenczas polecono posłowi, żeby się koniecznie wystarał o oderwanie całego Górnego Ślązka od dyecezyi wrocławskiej; zapewne przyłączonoby go w takim razie do krakowskiej, do której i tak połowa Górnego Ślązka należała od samego początku. papieżom wcale nie było spieszno dogadzać zachciankom czeskiego króla; ani Klemens VI., ani jego następca Innocenty VI. na to nie przystali. U późniejszego papieża zaś, Urbana V., nie czynił już Karol żadnych starań w tej sprawie, a to z tej przyczyny, że kiedy Kazimierz W. zaczął się z Węgrami zmawiać na Czechy, król Karol sam mu przyrzekł, że już da spokój i Wrocławia od Gniezna nie będzie odrywał, byle Kazimierz nie zawierał przeciw niemu sojuszów. W kapitule wrocławskiej brało też coraz bardziej górę stronnictwo polskie, tak że aż w roku 1369 zatrwożeni tem rajcy wrocławscy piszą na gwałt do swego króla, że kapituła knuje jakieś zdradzieckie spiski z królem polskim. - Właśnie bowiem wtedy po śmierci Bolka świdnickiego zamierzał Kazimierz znowu z Węgrami zawrzeć sojusz przeciw Czechom; ale już następnego roku śmierć zabrała wielkiego króla chłopków (1370). Kapituła i magistrat stanęły ostro przeciw sobie; tam ostoja polskości, tu główna kwatera niemczyzny. Król Karol, chętny germanizacyi, stanął po stronie magistratu i wydał nawet prawa, ścieśniające gwałtownie swobodę kościelną. Przyznano magistratowi, że mu wolno więzić poddanych biskupa i pozywać przed sądy miejskie, a biskupowi zakazał król surowo, żeby nie rzucał z tego powodu interdyktu na miasto; zakazał też król apelacyi od sądów miejski w takich procesach. Było to wyraźnem zdeptaniem przepisów prawa kanonicznego. Król Kazimierz Wielki pozostawił po sobie tylko córki. Całe życie trapił go brak męzkiego potomka, któremuby państwo mógł przekazać. Krewnych Piastów nie brakło wprawdzie: było ich SD na Ślązku i kilku na Mazowszu. Ale ślązcy już czarnego orła w herbie mieli, już się polskości wyparli i uroczystą uchwałą narodu byli za to od tronu wykluczeni: hołdownicy niemieckiej dynastyi Luksemburgów nie mogli prowadzić dalej posłannictwa Polski. Mazowieccy również zawarli już kilkakrotnie związki ze zniemczonymi i niemieckimi królami czeskimi