Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Czyżby? — rozmyślała Goldie. — Czy jego stajnie były kiedykolwiek w tarapatach? Czy nie przywrócił ich do dawnej świetności po śmierci Casha, który był prawdziwym nierobem? Młody Beckman to człowiek godny szacunku, dobry dzieciak, nieodrodny syn swojej matki! Jak ci oszuści w ogóle śmią nazywać go obibokiem, skoro ogołocili pół miasta z oszczędności?" A jeśli nawet młody Beckman jest obibokiem, to jak w takim razie określić Buchanana? On oczywiście jest powszechnie akceptowany. Filar społeczeństwa? Przypomniała sobie plotki o rzekomym romansie Buchanana z panią Thurlwell i obserwując ją teraz — atrakcyjną, pociągającą kobietę z nudnym, nijakim mężem — przestała się jej dziwić. W opowieści starej Crawford na temat ich córki i Bena z pewnością musiało być przynajmniej ziarnko prawdy. Na pewno się znali, w końcu byli sąsiadami. Tego wieczora, choć w Błękicie Niebios panował ogromny ruch po wyścigach, Goldie jeszcze raz spróbowała to wszystko rozwikłać. Nazajutrz lunch zjadła w łóżku, a kiedy w końcu wstała, stwierdziła, że służące dobrze wywiązały się ze swoich obowiązków. W domu panował idealny porządek. Nadal była wściekła na ludzi, którzy tak pogardliwie wyrażali się o młodym Benie, a ten gniew wkrótce przeniósł się na Buchanana. Parlamentarzystę, człowieka niemal wszechmocnego, który tak niegodnie traktował jej dziewczęta. Który złamał Diamond serce. Diamond — jej przyjaciółce. , 30 Ognie fortuny 465 PATRICIA SHAW Goldie wciąż jeszcze była trochę pijana, poza tym męczył ją potężny kac. A jednocześnie jasno jej się myślało. Bardzo dobrze wiedziała, że ten kutwa Buchanan nigdy w życiu nie zgodziłby się łożyć na utrzymanie Diamond i jej syna, zaczęła się więc zastanawiać, w jaki sposób Diamond zdołała się tak wzbogacić. Wreszcie wszystko zrozumiała. Cooktown. Rzeka Palmer. Złoto! To było chyba jedyne wiarygodne wyjaśnienie! Buchanan porzucił Diamond, ona tymczasem wróciła do Brisbane bajecznie bogata. Bo przecież każdy, kogo stać na to, by podarować przyjacielowi pięćdziesiąt funtów, musi, po prostu musi być bogaty! Diamond znalazła złoto i czym prędzej zniknęła z tamtych stron. Zapewne przechytrzyła nawet celników. Komu zresztą przyszło do głowy spytać czarną dziewczynę, wsiadającą na pokład statku płynącego na południe, czy ma coś do oclenia? Pokojówka przyniosła kawę z odrobiną brandy, którą Goldie wypiła z prawdziwą wdzięcznością. Czuła, że powinna coś zrobić dla syna Diamond. Świat musi się dowiedzieć, że jego ojcem jest Buchanan. Lecz z drugiej strony chłopakowi mogłoby się to nie spodobać. Zostałby przecież uznany za nieślubne dziecko, podczas gdy dotąd uchodził za wnuka szanowanej pani Beckman. Nie. Jest inny sposób pokonania Buchanana, ostatecznego ustalenia reguł gry, który nie narazi młodego Bena na żadne nieprzyjemności. I kiedy nadejdzie odpowiednia chwila, Goldie się tym zajmie. A na razie lepiej wróci do łóżka. Clara przesiadywała przy jego łóżku już od tygodni. Ben nie był łatwym pacjentem. Aż do ostatniej chwili nie chciał się zgodzić na amputację stopy, a przez wiele dni po operacji zachowywał się jak szaleniec, wywrzaskując obelgi pod adresem lekarzy i pielęgniarek. Głównie pielęgniarek. Czasami tylko płakał, domagając się, by zajął się nim ktoś, kto naprawdę potrafi to robić. Ktoś — krzyczał jak oszalały — komu na nim zależy. — Diamenty — szepnęła pielęgniarka do Clary. — Chce wiedzieć, gdzie są jego diamenty. Uważa, że je ukradłyśmy. — Proszę się nie przejmować — odrzekła Clara. — Niech pani spróbuje to wytrzymać. Nie ma żadnych diamentów. Stopniowo ta katorga dobiegała końca, Buchanan zaczął bowiem wracać do zdrowia, ponieważ jednak prawe płuco miał przebite, musiał jak najwięcej wypoczywać. Złamana ręka zrastała się dobrze, nie gorzej goiły się rany twarzy, chociaż nie ulegało wątpliwości, że pozostaną po nich blizny. Ilekroć Clara spoglądała na jego złamany nos i czerwoną 466 OGNIE FORTUNY pręgę ciągnącą się od brwi aż do brody, miała ochotę płakać z żalu po swoim przystojnym mężu. Inną sprawą była amputowana stopa. Lekarze obiecywali zrobić protezę, Ben wszakże uważał ten pomysł za absurdalny i twierdził, że prędzej umrze, niż coś takiego przypnie